Drugi dzień pobytu w Karkonoszach rozpoczął się jak w kiepskiej komedii, ale za to skończył zjawiskowo.
Okazało się, że spanie w pobliżu Drogi Przyjaźni ma jedną poważną wadę: co pewien czas w nocy ktoś tamtędy przechodził (zapewne w celu dostania się na Śnieżkę przed wschodem słońca) i mnie budził. Dlatego też, gdy godzinę przed wschodem zadzwonił budzik czułem się raczej średnio. Pogodne niebo sprawiło jednak, że szybko zwinąłem "obóz" i poszedłem nad brzeg kotła Małego Stawu, czyli na wierzchołek Kopy nad Moreną. Dzień wcześniej, gdy tamtędy przechodziłem widoki były wspaniałe i wszystko wskazywało na to, że to jest idealna miejscówka na wschód słońca. I pewnie tak jest jednak nie było mi do końca się o tym przekonać - jak w kiepskiej komedii, historia z dnia poprzedniego zaczęła się powtarzać jota w jotę. Im świt był bliżej tym więcej było chmur, aż w końcu - tuż przed świtem - wszystko dookoła pokryła mgła. Postanowiłem mimo to poczekać, licząc na to, że potrwa to jedynie chwilę.
Chwilę później chmury zakryły wszystko dookołaOkazało się, że przebłyski dobrej pogody pojawiły się dopiero po 40 minutach i na tych przebłyskach się skończyło. Coś tam udało się ustrzelić, ale nie były to warunki marzeń.
W końcu widać coś więcej niż czubki butów
Ideanle miejsce na "ujęcie bohaterskie" :)
No to jeszcze jedno
Nad Kotłem Małego Stawu
Droga do Samotni
Droga do SamotniWtedy też zebrałem się na dół i przez Strzechę Akademicką, a następnie Samotnię wróciłem do Karpacza (tymczasem pogoda robiła się coraz gorsza i w końcu wczesnym popołudniem zaczął padać deszcz). ja byłem już wtedy w Szklarskiej Porębie i zastanawiałem się, czy jest sens wychodzić na zachód słońca, który zaplanowałem spędzić nad krawędzią Śnieżnych Kotłach. Widząc, że przestaje padać i chmury trochę się unoszą (niepoprawny optymista),spakowałem plecak i ruszyłem żółtym szlakiem w stronę Schroniska pod Łabskim Szczytem, którędy wiedzie najszybsza trasa ze Szklarskiej Poręby do Śnieżnych Kotłów (no, może nie licząc wariantu z wyjazdem kolejką na Szrenicę).
Droga do Śnieżnych Kotłów, w tle Szrenica
Śnieżne Kotły
Śnieżne KotłyO dziwo tym razem im byłem wyżej, tym częściej pokazywało się słońce, a gdy minąłem schronisko i zbliżałem się do głównego grzbietu Karkonoszy wokół panowała piękna pogoda (nie licząc silnego i bardzo zimnego wiatru). Tak już pozostało do końca dnia, więc spędziłem wieczór biegając w tą i z powrotem wzdłuż krawędzi kotłów i robiąc zdjęcia jak oszalały. Przy okazji wyskoczyłem jeszcze na Wielki Szyszak, żeby sprawdzić jaka z niego rozciąga się panorama (szczerze mówiąc - jest raczej średnia i nie umywa się do widoków znad krawędzi kotłów).
Wielki Szyszak
Wielki Szyszak
Śnieżne Kotły
Śnieżne Kotły
Wieczorna panorama Śnieżnych Kotłów
Śnieżne Kotły
Śnieżne Kotły
Śnieżne KotłyPo zachodzie słońca, ze względu na wiatr i zimno, na nocleg zszedłem do Schroniska pod Łabskim Szczytem, gdzie rozłożyłem się na jednej z ławek. Oczywiście nie było mi dane wyspać się w spokoju - tym razem co chwilę ktoś wychodził ze schroniska lub wchodził z powrotem trzaskając drzwiami.
Powrót do Schroniska pod Łabskim Szczytem
Powrót do Schroniska pod Łabskim Szczytem