Środa, 4 marzec, 2020

Do sześciu razy sztuka (przynajmniej na Wielkim Rozsutcu)

Wielki Rozsutec to piękna górka - nie dość, że widok z niej jest bardzo ładny, to jeszcze na skalną kopułę prowadzi całkiem widowiskowy szlak. To chyba najładniejsza góra w całej Małej Fatrze, a ja czuję się z nią dodatkowo mocno związany, ze względu na ilość prób jakie musiałem podjąć, żeby w końcu dostąpić zaszczytu oglądania z wierzchołka zimowego wschodu (i zachodu) słońca.

Wielki Rozsutec po raz pierwszy

Miłe złego początki

Scenariusz tego wyjazdu powtórzył się później kilkakrotnie w przyszłości: gdy dotarłem jeszcze przed świtem na wierzchołek, panowała całkiem niezła pogoda, choć na okolicznych górach kłębiły się chmury. Niestety, kilka minut przed samym wschodem wszystko pogrążyło się w mlecznej mgle i to by było na tyle. Więcej na ten temat w innym moim wpisie: Mała Fatra zimowo.

Wielki Rozsutec po raz drugi

Morze chmur

Tak jak już wspomniałem wyżej, scenariusz był tym razem identyczny jak poprzednio, chociaż zdjęcia, które udało mi się zrobić przed świtem złagodziły trochę zawód. Więcej na ten temat tutaj: Przedświt na Wielkim Rozsutcu.

Wielki Rozsutec po raz trzeci

Tym razem nawet nie dojechałem na miejsce - pomimo optymistycznych prognoz, widząc dookoła jedynie padający deszcz ze śniegiem w okolicy Chyżnego po prostu zawróciłem i pojechałem z powrotem do domu (jak się później okazało - słusznie, co potwierdziły obrazy z kamer w Małej Fatrze).

...po raz czwarty

Wielki Rozsutec o poranku z okolic Wielkiego Krywania

Ooooo, tym razem było trochę inaczej: na wierzchołku planowałem oglądać zachód słońca, ale oczywiście im bliżej byłem (szedłem granią przez Stoha),tym gorsza była pogoda. Jak byłem na przełęczy pomiędzy Stohem, a Rozsutcem, już wszystko powyżej było przykryte chmurami, więc zamiast w górę, poszedłem w dół do samochodu. Więcej tutaj: Od świtu do zmierzchu w Małej Fatrze.

A te chmury to skąd przyszły?!

No i pozamiatane

...po raz piąty...

Nareszcie! Tym razem w końcu się uda!

Do pięciu razy sztuka, chciałoby się rzec. W końcu się udało i o świcie na wierzchołku w końcu zaświeciło słońce! Oczywiście, w końcu pogoda i tak się trochę zepsuła :) Ale wtedy byłem już znacznie niżej i kłębiące się nad szczytami chmury okazały się bardzo fotogeniczne.

Takie kolory można zobaczyć tylko o brzasku

Słońce świeci, w końcu czucie w palcach wraca

Stoh wygląda stąd naprawdę imponująco

Pogoda marzenie (jeszcze)

10 minut później

Chyba czas się zbierać na dół

Stoh widziany z Wielkiego Rozsutca

Mała Fatra

Stoh widziany z Ośnicy

Stoh i Wielki Rozsutec widziany z Ośnicy

Nad Ośnicą słońce, nad Rozsutcem chmury

...i po raz szósty!

Świt na Chlebie z Wielkim Rozsutcem w tle

Tym razem powtórzyłem pomysł z jednej z moich poprzednich wycieczek: świt na Chlebie, trawers głównej grani Małej Fatry i zachód na Rozsutcu. Nawet byłem trochę zdziwiony, gdy po południu stanąłem na wierzchołku, a zamiast chmur, wszystkie góry dookoła były skąpane w słońcu. Ale wcale na to nie narzekałem!